środa, 8 lipca 2009

Wizyta u przyjaciół

Była dobra noc. Rankiem na mój taras
przyszło słońce. I wróbli para.
Czereśnia też tam była. Całą
noc - słyszałam : każdy listek wzdychał
Nad ranem stanęła cicha
A w słońcu -się roześmiała
Joasinym śmiechem - szelestem

Wasz dom, kochani, jest, jak dobre drzewo:
pełne soków i życia, od pnia, od korzenia
Pełne miłości, chociaż jej nie słychać,
Bo się jej nie rozmienia
na drobne pestki słów, wypluwanych w pośpiechu

Wy sami, dzieci, wnuki, pies, kot, wszystko, jak trzeba
I ręce matki, które podają każdemu

kromkę chleba.

Resztę wypełni czas. I on wam kiedyś powie:

Nie lękajcie się. Bo tam, gdzie się spotkamy,
będzie dom i czereśnia.Wszystko takie same
jak tamto.
Tylko jeszcze piękniejsze

Moim kochanym Isi i Azikowi
Chrzanów, pażdziernik 1988.

Prośba


Boże, daj moim kotom troszeczkę nieśmiertelności
daj moim psom - zuchelek Twojego nieba
Kęsek niebiańskich kości
Z niebiańskich owiec mleka
Ty zresztą sam najlepiej wiesz,czego im trzeba:
Ludzkiej miłości

Panie, ulituj się nad zwierzętami!
Ty wiesz, ile cierpiały:
Koty w piwnicach, jak w bunkrach,zamknięte na śmierć głodową
kamienowane,topione, żywcem pocięte w kawały
w doświadczeniach "dla dobra ludzkości"

Burki wiejskie z łańcuchem wrośniętym w szyję
co innegu uczucia,prócz głodu nie znały -
Wszystkie one: miauczeniem, szczekaniem i wyciem -
Głosiły Twoją chwałę !

Boże, pozwól zwierzętom być w niebie !
Przecież się zmieszczą !

A my, grzeszni, okrutni, bezmyślni,
tam wysoko, u Ciebie,
Jeszcze bardziej Cię pokochamy
Psią, kocią, ludzką miłością

I jeszcze większą

piątek, 29 maja 2009

Zagubiłam

Zagubiłam się,synku.Wciąż biegłam w ciemności
Świat był szary,okrutny i tak bardzo wrogi
że ktoś ukradł mi ciebie, i, nim łzy obeschły,
poplątały się, pokrzywiły się nasze drogi
I gdzieś się nam - rozeszły

Zagubiłam cię, synku. Wciąż płaczę i wołam
A ty już w nic nie wierzysz, bo tak jest -bezpieczniej
Kiedy płakałeś w nocy, chciałam ci oddać serce
Ale po co ci ono
nie ma tam miejsca nawet dla jednego
a co dopiero dla dwóch
a ja jestem zmęczona. Świat już wkrótce zmierzchnie
I rozświeci się znowu - już po tamtej stronie.
Tam cię może odnajdę. Bo jeśli nie---
Co mi po niej

czwartek, 28 maja 2009

Tren

Pytasz,jak traflć ? Proste. Ściana brzóz.
tuż pod drzewami - cmentarz. Taki mały
jak piąstka dziecka, w biegu rozpostarta

Goniła kotka.Cała w biegu, w śmiechu
a tuż koło niej - śmierć.Jak cień, bezgłośnie
I - kiedy rączki na krzyż rozpostarła -
to już - schwytała śmierć. I już - umarła
Nie miała ani chwili czasu na cierpienie.
Poczuła tylko - zdziwiona,strwożona
że nagle - wszystko jej spod nóg uciekło
Mama,psy, konie,kotek, dom i ciało
Ukrzyżowane iskrą elektryczną
Tam, w dole, niepotrzebne już - zostało
a ona sama,jak pliszka spłoszona
frunęła Matce Bożej - na kolana

Cała jest teraz u Boga.
A dla nas -
Tylko to ,co pamiętasz.
Tęsknota.
I ten cmentarz

Na pewno

Tam, w niebie, które może na mnie czeka
Anioły Boże piszą partyturę
a słowa twoje, jak liście jałowe
wiatr to w dół rzuca,to unosi w górę
aż staną się - spokojem

Tak,umrę. Wiem. Niedługo. Wiem na pewno
Ale ja nie odejdę. Odlecę
Więc nie patrz w dół,w nietrwały płomyk świecy
Spójrz w otchłań nocy ciemną
W wieczorną zorzę spójrz,

w blask bezbrzeżny nade mną

Tam szukaj mnie.Ja będę tam na pewno

List

Żółtych warkoczy biczami
stara wierzba chlaszcze niepogodę

O,Ty, któryś zawsze nad nami:
bądź pochwalony
przez suszę i wiatr i słotę

od liści kolorowych
czerwieni,złoci się ziemia
Ach, ten pejzaż październikowy
Szkoda,że cię tu nie ma

Ty pewnie kąpiesz się w morzu
czerwonym,czarnym lub złotym
A wiesz - tu, na starym Żoliborzu
Tu są różowe żywopłoty

Po uliczkach jak paluszki wąskich
emerytki chodzą, z pieskami
Stara wierzba rozdaje pierścionki
A w dole,nad działkami
Mgła leży srebrna. Jak koc kosmaty się kładzie
Jutro Wigilia.My - w Warszawie, Ty - w Riyadzie

Szkoda,że Cię tu nie ma